Nowalijki – czy będziemy je jeść już w lutym?

Warzywa i owoce, a więc także wyczekiwane zawsze nowalijki, powinny stanowić co najmniej 50% codziennego pożywienia. Dziś znacznie łatwiej sprostać temu zadaniu, bo świeże warzywa – choć na razie głównie szklarniowe lub z importu – dostępne są przez cały rok. Nawet zimą kupujemy piękne, zielone brokuły i jarmuż, kuszą nas gruszki i truskawki, a świeże rzodkiewki, pomidory i ogórki też już nikogo nie dziwią. Cóż, jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest ocieplenie klimatu, ale czy to oznacza, że prawdziwe nowalijki z ogródka będziemy zajadać już w lutym?

Ocieplenie klimatu spędza sen z powiek wielu i trzeba przyznać, że ma ono ogromny wpływ na zmiany zachodzące w środowisku naturalnym. Wzrastająca temperatura powietrza i związane z tym topnienie lodowców powodują podnoszenie się temperatury oceanów i mórz, które uwalniają do atmosfery dodatkowe ilości dwutlenku węgla, a przecież człowiek produkuje go i tak zdecydowanie za dużo. To wszystko niesie za sobą ogromne konsekwencje dla środowiska. Z jednej strony niebezpiecznie podnosi się poziom wód na świecie, a z drugiej strony coraz więcej regionów zagrożonych jest stepowieniem i pustynnieniem. Tak gwałtowne zmiany klimatu niosą ze sobą coraz częstsze kataklizmy naturalne i anomalia pogodowe, którym nie da się zapobiec. Na taki klimatyczny „rollercoaster” najbardziej narażone jest rolnictwo i to w tej dziedzinie jego konsekwencje są szczególnie dotkliwe.

Ocieplenie klimatu a produkcja rolnicza

Anomalia i zmiany klimatyczne mocno zaburzają warunki, w jakich realizowana jest produkcja rolna. Wystarczy przyjrzeć się coraz wyższym cenom żywności, które możemy obserwować od jakiegoś czasu. W Polsce spowodowane jest to głównie suszą, która na naszych terenach utrzymuje się już właściwie od kilku lat. Stan wód nie jest też odbudowywany nawet zimą, bo w zasadzie na nizinach nie widuje się już pokrywy śnieżnej. Niestety nasz kraj jest najbardziej w całej Europie zagrożony tak zwanym stepowieniem, a więc i produkcja rolna może znacznie się zmniejszyć lub będzie trzeba zupełnie zmienić profil zasiewów.

Wzrost średniorocznej temperatury, jaki obserwujemy w Polsce, sprzyja także rozwojowi populacji różnych szkodników, ale także będą migrować do nas szkodniki z innych stref klimatycznych. I choć niektórzy stwierdzą, że na naszym obszarze skutki ocieplenia nie będą tak dramatyczne, bo przecież inne regiony już tracą jakąkolwiek możliwość produkcji rolnej z uwagi na pustynnienie obszarów i ekstremalnie wysokie temperatury powietrza, to jednak trzeba przygotować się na gruntowne zmiany.

Czy w Polsce pojawią się nowalijki w lutym, a sady jabłkowe zamienią się w gaje oliwne?

Zmiany klimatyczne w Polsce wpłynęły już na wydłużenie okresu wegetacyjnego, a to dzięki bardzo ciepłym jesieniom. Pozwala to na uprawę poplonów i jesiennych odmian owoców i warzyw. Rolnicy mają także znacznie więcej czasu na niezbędne prace polowe i jesienne zbiory, które trzeba wykonać przed nadejściem zimy. Tytułowe nowalijki z gruntu pojawiać się będą na razie w tym samym czasie co dawniej, bo wczesną wiosną nadal jest bardzo chłodno, a więc na młode warzywa musimy nadal czekać do maja. Z kolei utrzymująca się susza drastycznie obniża wielkość produkcji rolnej, co sprawia, że wielu rolników traci źródło swojego utrzymania i jeśli nic się nie zmieni, wkrótce będzie trzeba importować nawet zwykłą mąkę. Trzeba też przygotować się na to, że wraz z ociepleniem klimatu będą musiały zmienić się uprawy. Na polach będziemy oglądać coraz więcej słoneczników i soi, ale nie należy spodziewać się, że w krótkim czasie zaczniemy uprawiać oliwki czy pomarańcze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ustawienia ciastek
Ustawienia ciastek
Korzystamy z plików cookies.
Dostosuj Odrzuć wszystko Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody.
Tutaj możesz zmienić ustawienia zgód. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek